Recenzja Złego
jednorożca Platte F. Clarka: wersja szósta.
Za każdym razem, gdy czytam i mam pisać o książkach dla dzieci, uruchamia mi
się we łbie patos mode. Wiecie: że
taki ze mnie fajny i na czasie ojciec, który jest na bieżąco ze współczesnymi
książkami dla dzieci i który jednocześnie nie jest starym ramolem wmuszającym
swej (lub nie daj Boże cudzej) latorośli ukochanych lektur z wlasnego
dzieciństwa.
Chcąc być szczerym, muszę przyznać, że moją główną motywacją do czytania
książek dla dzieci nie jest moja pierdząco-gaworząca córka, lecz lęk przed
starością. Nie mogę pogodzić się z tym, że z każdym dniem moja gęba wygląda na
coraz starszą, toteż uciekam do wspomnień dzieciństwa i zamykam się w świecie
dziecięcej fantazji. Ponoć to się leczy, ale jeszcze tego nie sprawdzałem (a z
drugiej strony liczę na olbrzymią sławę wynikającą z odwagi do przyznania się
do swej słabości i choroby psychicznej, nawet jeśli jest ona nieco podkoloryzowana).
Teraz na serio. W sensie bardziej poważnie będzie. Przeraża mnie wizja
współczesnej książki dla dzieci. Brzydkiej, pozbawionej jakiejkolwiek wartości,
nastawionej na bunt i kult olewania starych. Toć proszę ja Was – jeśli w
książce dla kilkulatków wzorem mają być kłamcy i oszuści, którym wszystko
uchodzi na sucho, to ja dziękuję bardzo i zabieram się za wynajdywanie machiny
do podróży w czasie, by cofnąć się 20 lat wstecz…
Znowuż zboczyłem z tematu. To się wytnie.
Kilka słów o Złym jednorożcu.
Główny bohater – Maks Spencer jest jedyną osobą mogącą odczytać najbardziej
magiczną księgę jaką kiedykolwiek napisano, czyli „Kodeks nieskończonej
poznawalności”. Ale poza ryzykiem obcowania z magią, na Maksa czyha też inne
niebezpieczeństwo: jednorożec o imieniu Księżniczka. Nie jest ona typowym
jednorożcem w jakiego wierzą ziemskie dzieci – wie, że róg jakim została
obdarzona przez Naturę nie służy wyłącznie do ozdoby… Księżniczka, w zamian za
obietnicę niesamowitej mięsnej uczty, ma za zadanie dostarczyć księgę do złego
czarownika i jego tajemniczego mistrza. Maks musi zdobyć się na odwagę, aby
uratować siebie, swoich przyjaciół i… tu niespodzianka: całą ludzkość!
Co my tu mamy?
Słodkiego jednorożca zabójcę…
Szkolnego tyrana…
Żywe maszyny…
I jeszcze parę innych rzeczy mógłbym wymienić.
Ale zamiast bezsensownej wyliczanki powiem wprost, co my tu mamy: mądrą,
pouczającą historię, którą bez wachania polecę swojej córce, gdy zakończy się u
niej etap ślinienia, gryzienia, blablania i względnie niewinnej bezmyślności
(wiem, wiem – paskudny ze mnie ojciec).
Ta książka uczy m.in. o tym, że pozory mogą mylić, każde zło z czegoś wynika
oraz o tym, jak bardzo mamy wszystko w nosie. Ubrany w piękne, pełne fantazji
obrazki, Zły jednorożec jest bardzo
pouczającą lekturą. Podział na dobro i zło nie jest tak mocno zaznaczony, a to
dlatego, że sami nierzadko jesteśmy odpowiedzialni za zło, które nas otacza. A
przynajmniej jesteśmy odpowiedzialni za własną naiwność.
Zły jednorożec Platte F. Clarka to
współczesna baśń – osadzona w czasach technologicznego postępu oraz dominacji
Internetu i social media. Łączy ze sobą elementy tradycyjnej baśni, w tym i
magię, walkę dobra ze złem oraz fantastyczne miejsca z naszą codziennością i
przerysowaną wersją groteskowej przyszłości. Z jednej strony ubawiłem się przy
tej książce, a z drugiej stwierdziłem, że absurdy, które wypisuje jej autor
wcale nie są aż tak nierealne. Chyba wszyscy się zgodzimy, że gdyby tylko była
możliwość, człowiek naprawdę wykorzystałby księżyc jako globalny nośnik
reklamowy…
Dla młodszego odbiorcy Zły
jednorożec może okazać się bardzo ciekawą podróżą do niesamowitego świata,
dla starszego – pełną alegorii i ukrytych znaczeń historią, którą można się
zachwycać. Jedno jest pewne: dziecko z pewnością nie odkryje nawet połowy
ukrytych aluzji, co sprawia, że będzie mogło do tej książki wrócić w
przyszłości, by odkryć ją na nowo i znowuż cieszyć się bardzo dobrą lekturą.
Fabularnie może i szału nie ma. Jest magia, jest ucieczka, jest czarodziejskie
dziedzictwo – nic czego byśmy już nie znali. Bywa ostro i groteskowo, ale to i
tak lektura o niebo lepsza od Cartoon Network.
Może i Zły jednorożec nie do końca
pozwolił mi wrócić do dzieciństwa (na co zawsze liczę, gdy sięgam po książki
dla najmłodszych), lecz z całą pewnością pokazał mi ukochane historie
opowiedziane w zupełnie nowej wersji, odpowiednio przystosowanej do
współczesności.
Świetna baśń z Twitterem i McDonaldem w tle.
Mam tak samo, uwielbiam wracać do książek dla dzieci. Alicję w Krainie Czarów mogłabym czytać bez ustanku.
OdpowiedzUsuń